Zola Jesus - Taiga [RECENZJA]

10:06

Zola Jesus - Taiga
6/10

"Tajga to dziki świat, który mógłby istnieć bez nas"- te słowa idealnie odzwierciedlają klimat, którym na swoim najnowszym wydawnictwie karmi nas Nika Roza Danilova, nagrywająca pod pseudonimem Zola Jesus. Taiga przywołuje obraz spowitych mgłą lasów borealnych, obejmujących Rosję i Kanadę, rozciągających się na południe aż do stanu Wisconsin, gdzie wychowywała się artystka. To podróż poprzez najciemniejsze, nieodkryte dotąd zakamarki jej duszy. 

Taki jest też tytułowy utwór, otwierający wrota do miasta sosen i świerków. Głos Zoli, wręcz ceremonialny, jakby przebijał się przez lamentujący chór w oddali. Podszyte dreszczem emocji preludium stawia album w obiecującym świetle. Mocny wokal w połączeniu z elektroniką i indie popem, serwuje nam kawałek Dangerous Days, który stał się jednocześnie moim faworytem. Zabrany w podróż wakacyjną, doskonale sprawdził się podczas czasu spędzonego w samochodzie, dodając przy tym masę tanecznej energii. Aż chciałoby się uświadczyć tego więcej. Niestety, na próżno. Zamiast tego mamy dramatyczną zmianę, podaną przez artystkę w postaci dziewięciu kolejnych kompozycji. Ośmiu. Bo wśród nich jest jeszcze wyróżniające się na tle pozostałych, chwytliwe Go (Blank Sea). Niby poprawne Hunger z wyczerpanym, kapryśnym wręcz wokalem Amerykanki, powtarzającej niczym mantrę słowa "I got the hunger" pozostawia wiele do życzenia. Aż trudno uwierzyć, że podczas pracy nad płytą Danilova dała z siebie więcej, niż kiedykolwiek wcześniej. Ja odebrałam to raczej, jako jej próbę powrotu do dzieciństwa, z którego zapamiętała głównie przenikliwe zimno i las. Trudne warunki, w których dorastała znajdują odzwierciedlenie w tym materiale, dając tym samym ujście jej wojowniczej naturze.

Moja miłość do twórczości Zoli ujawniła się wraz z albumem Conatus. Wówczas jej osoba potrafiła mnie zaintrygować, zaciekawić, a nawet zaboleć. Jej posępny dramatyzm i porażające poczuciem alienacji dźwięki, idealnie oddawały zarys tego, jakim jest człowiekiem. Odnoszę wrażenie, jakby album Taiga był natomiast zaprzeczeniem tej osobowości. Choć ona sama niejednokrotnie powtarzała, że nie interesuje ją stagnacja, to kierunek, którym podąża gasi we mnie pragnienie na nowe doznania spod znaku Zoli. To tak, jakby ktoś rzucił cień na jej wcześniejsze dokonania, niszcząc przy tym wszystko, co było najlepsze w procesie ich tworzenia.  


PF

You Might Also Like

0 komentarze